Test C4 Picasso Execlusive 1,6 SS automat
Pierwszy kontakt z C4 Picasso wywołał zachwyt – auto jest przestronne, bardzo dobrze wyposażone, porządnie wykończone a do tego w całkiem przystępnej cenie.
Oczywiście 104 tys zł to worek pieniędzy, ale za to dostajemy naprawdę dużo gadżetów: dwustrefową Klimę, 12” ekran LCD w HD, kamerę cofania, nawigację, oświetlenie ambientowe wnętrza, keyless, ogrzewane fotele przednia z masażem, elektrycznie sterowana klapa bagażnika, aktywny tempo mat, kontrola martwego pola, system wyszukiwania miejsca i samoparkowania i skrętne półksenony (20W) . No i automatyczną skrzynię. Za nieco skromniej skonfigurowanego VW Tourana trzeba wyłożyć 26 tys. więcej.
C4 Picasso może nie jest wzorem wyważenia proporcji – w związku z większą wysokością auta powierzchnia blach wilczej części pojazdu zaburza harmonię, ale z drugiej strony w tym segmencie aut ciężko jest wyczarować piękną linię nadwozia. Na pewno C4 wyróżnia się ciekawym projektem przodu, bajeranckimi tylnymi światłami 3d i charakterystycznym układem szyb – ładnie nawiązującym do poprzednika.
Przez zaczynającą się blisko przodu auta czołową szybę wnętrze wydaje się wyjątkowo przestronne. Funkcjonalność wydatnie podnoszą przesuwane foteliki tylne z możliwością regulacji kąta pochylenia oparcia. Foteliki tylne (celowo nie piszę fotele) są wąskie, twarde i mają niskie oparcia. Nie wiem, czy projektant wyszedł z założenia, że będą służyły tylko do ustawiania fotelików dziecięcych? O wiele sensowniejszym rozwiązaniem przy tej szerokości auta byłaby klasyczna kanapa – przynajmniej dla dwójki tylnych pasażerów podróż byłaby wygodna.
Przednie fotele zasługują na swoją nazwę, choć zagłówek jak dla mnie za mocno wypycha głowę do przodu. Byłoby mi wygodnie gdyby można było go cofnąć o 2 cm więcej. Są to siedzenia nastawione na komfort, a nie na trzymanie ciała. Fotele mają niezależne podłokietniki i funkcję masażu. Masaż mnie nieco rozczarował – niedawno masowała mnie beemka i faktycznie tam można było to nazwać masażem. Tu raczej zdegradowałbym tą funkcję do głaskania. Ale nawet głaskanie może nieco odprężyć w długiej podróży. Fotel pasażera ma rozkładany podnóżek. Biorąc pod uwagą klasę auta – szacun.
Na środku deski rozdzielnej jest potężny 12” wysokorozdzielczy wyświetlacz, który zastępuje tradycyjne wskaźniki. Nie jestem zwolennikiem takiego umiejscowienia, bo wzrok z drogi muszę przenieść dalej niż pod kierownicę. Jednak robi on wrażenie wielkością, jakością i możliwością konfiguracji (3 motywy do wyboru, własne tapety). Poniżej jest drugi wyświetlacz – dotykowy, który zastępuje większość tradycyjnych przycisków. Francuzi starali się ograniczyć guzikologię i przegięli. Praktycznie wszystko jest sterowane z wyświetlacza – trzeba oderwać wzrok od drogi i kilka zrazy wycelować w odpowiednie miejsce ekranu by dostać się do wybranej funkcji. Niemieccy projektanci rozwiązali to w o wiele bardziej przyjazny sposób (idrive) a mino to najczęściej używane funkcje zostawili pod tradycyjnymi guzikami.
Podoba mi się staroświeckie umieszczenie przełącznika trybu pracy automatycznej skrzyni przy kierownicy . Dzięki temu w tunelu jest przepastny schowek.
Oświetlenie ambientowe wnętrza delikatnymi diodami dawałoby super efekt, gdyby diody nie były trupio białe. A tak wnętrze robi się zimne i mało przytulne.
Przednia szyba zachodząca nad głowy pasażerów robi wrażenie. Gdy jest czysta. Po spryskaniu szyby dużo brudu przemieszcza się do góry i zasycha nad nami.
C4 Picasso ma na pokładzie półksenony (takie o obniżonej mocy z 35 do 20W i strumieniu 1800 lumenów, co pozwala nie stosować układów samooczyszczania i samopoziomowania świateł) Dodatkowo są skrętne – razem z ruchem kierownicy skręca się snop światła. Wiązka światła ukształtowania jest wąsko, co w połączeniu z jej skręcaniem powoduje, że po przeciwnej do skrętu stronie jest ciemność. Stosunkowo niewielki ruch kierownicą powoduje wychylenie świateł, jakby auto przewidywało, że skręcamy i chało nam oświetlić skręt. Tyle, że te przewidywania nie za dobrze wychodzą i w efekcie snop światła tańczy przed autem. Jednak 35W projektor xenonowy z dodatkowymi lampami doświetlającymi zakręty daje o niebo wyższy komfort prowadzenia po ciemku.
Doładowany silniczek 1.6 (ta sama, co w mini dość awaryjna jednostka) ma potężną turbo dziurę i zabiera się do pracy dopiero w okolicach 3800 orbrotów. Niestety automatyczna skrzynia nie jest skora do wpuszczania wskazówki obrotomierza w pobliże czerwonego pola. Nie ma też trybu sport – wymuszającego pracę napędu w zakresie maksymalnych osiągów. Jedynym ratunkiem jest zmiana biegów łopatkami. Skrzynia pracuje płynnie a jej szybkość jest przeciętna – wystarcza dla tego typu auta.
Działanie systemu System Sart & stop jest irytująco wolne. Po dodaniu gazu upływają ze 2 sekundy zanim silnik się włączy i auto ruszy. W ruchu miejskim system przeszkadza, nie można sprawnie włączyć się do ruchu, a w korku zanim auto ruszyło już wpychali się przede mnie cwaniacy.
Komfort jazdy jest na dobrym poziome, w kabinie nie jest głośno a zawieszenie w wystarczającym stopniu tłumi nierówności.
C4 Picasso prowadzi się w sposób mało angażujący, jest raczej przeznaczony dla kierowców podpisujących się pod hasłem „nie czujesz, jak jedziesz” niż „radość z jazdy”. Tej ostatniej tu po prostu nie ma.
Dodaj komentarz