Chiptuning – dlaczego producent nie dołożył tych dodatkowych koni?

chiptuning

Tuning / chiptuning

– Uwolnij rezerwy konstrukcyjne!

– Wykorzystaj ukrytą moc!

– Odzyskaj niewykorzystane możliwości!

Czy to nie brzmi jak szarlataneria?
Jaki interes mają producenci, by sprzedawać produkty nie tak dobre, jak to możliwe? Po co mieliby zaniżać moc…

To byłoby bez sensu!

chiptuning Tolerancja parametrów.

Układ napędowy auta zbudowany jest z bardzo wielu elementów, z których każdy musi spełniać określone parametry.  Ale części są produkowane masowo i byłyby zbyt drogie, jeśli każda musiałaby mieć parametry trafione idealnie w punkt.  Dlatego ich wytwórcy dostarczają elementy, które spełniają wymagania producenta z pewnym naddatkiem. Filtry mogą przepuścić więcej powietrza, wtryskiwacze podadzą więcej paliwa, wydech wydmucha więcej spalin, układ chłodzenia odprowadzi trochę większe ilości ciepła a układ regulacji ciśnienia doładowania może działać w nieco szerszym zakresie.

Oczywiście każde auto zjeżdżające z taśmy produkcyjnej musi mieć taką samą moc  (choć z tym także równie bywa).  No bo cóż by się działo w salonach jakby moc danego modelu z danym silnikiem wahała się w granicach kilkunastu procent? Jak wtedy określano by zużycie paliwa?

Oczywiście takiego  „rozjechanego” modelu najpewniej nie udałby się homologować.
Dlatego parametry są równane w dół.  Czemu zatem tego większego lub mniejszego zapasu nie wykorzystać?

Emisja spalin.

Maksymalizacja osiągów nie jest jedynym kryterium optymalizacji parametrów pracy silnika. Konstruktorzy muszą kierować się także jego trwałością oraz dostosowaniem do norm emisji toksycznych substancji.  Ale to nie wszystko – są jeszcze słone „opłaty” za ponadnormatywną emisję dwutlenku węgla w odniesieniu do średniego poziomu emisji  CO2 aut produkowanych przez danego producenta. Wymusza to duży kompromis między osiągami, spalaniem i emisją dwutlenku węgla (czytaj karami pieniężnymi).  Czasami silnik ma słabsze parametry w zakresie obrotów, na których są  prowadzone testy emisji CO2.

Tunera ani właściciela pojazdu nie dotyczą „opłaty” za większą emisją CO2  i można stroić silnik  pod kątem np. osiągów. Pojazd przecież już został dopuszczony do ruchu zgodnie z fabryczną homologacją.

Ubezpieczenie

Na wielu rynkach koszty ubezpieczenia zależą także od mocy pojazdu. Niektórym  producentom nie opłaca się konstruować słabszych silników – taniej jest zdławić mocniejsze wersje. Takie pojazdy są identyczne pod względem technicznym, różnią się wyłącznie osiągami. Robi tak np. ford z silnikiem TDCI (DW10C) o mocach 150 i 163 KM i 1.6 EcoBoost (SCTi) o mocach 150 i 182 KM.

Sterowniki tych silników mają fabrycznie zapisane dwie mapy pracy dla wersji mocniejszej i zdławionej.  Dysponując odpowiednim oprogramowaniem diagnostycznym można dokonać zmian w konfiguracji i przełączyć  mapę.  Zwykle taka usługa w niezależnym serwisie kosztuje ułamek kwoty, jaką należałoby dopłacić w salonie do mocniejszej wersji.

Należy pamiętać, że nawet po przełączaniu na mocniejszą mapę nie jest to chiptuning a jedynie inne ustawienia fabryczne i wciąż mamy do dyspozycji  rezerwy z pkt. 1. i 2.

chiptuning

chiptuningWykresy mocy i momentu obrotowego dla fabrycznych map silnika forda
1.6 EcoBoost o mocach 150 KM i 182 KM
[źródło: informacja prasowa Forda]

Przy 150 KM widać wyraźnie moment zdławienia przy 4000 obr/min. Silniki ten w bezpiecznym strojeniu indywidualnym przekracza 200 KM.

Chiptuning

Oczywiście pojawia się podstawowe pytanie – jak trwały jest układ napędowy po podniesieniu jego mocy. Tu trzeba się zadać na wiedzę i doświadczenie tunera. Profesjonaliści  doskonale znają najsłabsze punkty, nawet nie silnika, ale całego zespołu napędowego: wiedzą jaki moment jest w stanie przenieść skrzynia, ile ciepła odprowadzić fabryczny system chodzenia. Są w stanie ukształtować charakterystykę pracy silnika w sposób bezpieczny dla długiej jego eksploatacji, lub maksymalny – by jedynie wygrać sprint na ¼ mili.

Na rynku są dostępne gotowe mapy opracowany pod dany model samochodu (np. przez Superchips, czy Bluefin). Z jednej strony jest to bardzo komfortowe rozwiązanie – w łatwy sposób można wgrać zmodyfikowaną mapę lub w razie potrzeby wrócić do starej (np. na serwis gwarancyjny).

Z drugiej strony takie rozwiązanie ma wady – jest wgrywane „w ciemno”, bez uprzedniego sprawdzenia samochodu na hamowni.  Niektóre usterki (np. wypadanie zapłonu, regulacja ciśnienia doładowania) nie mogą zostać zawczasu zdiagnozowane.
Gotowa mapa jest jak okulary korekcyjne kupione w supermarkecie. Lepiej przez nie widać, ale daleko im do okularów robionych na zamówienie u okulisty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.