Czy w wyborze auta warto kierować się rankingiem awaryjności TUV?
Raporty awaryjności TUV, Dekra, GTU mają trochę mylącą nazwę. Moim zdaniem powinny się nazywać „raporty kondycji technicznej przy obowiązkowym badaniu technicznym auta”.
Raporty odzwierciedlają tylko usterki wykryte przez diagnostów. Na badanie techniczne samochody przyjeżdżają o własnych siłach i zwykle ich właściciele usunęli awarie, których świadomość mięli wcześniej. Często badanie techniczne jest wykonywane razem z przeglądem okresowym auta i wtedy dyskwalifikujące usterki są zreperowane wcześniej.
Taka metodologia zbierania danych absolutnie nic nie mówi o tym ile razy aut zawiodło właściciela w trasie. Czy padła turbosprężarka. Czy nawaliły wtryskiwacze. Jak szybko rozsypało się koło dwumasowe. A np. zużyte klocki hamulcowe, mające wpływ na miejsce w rankingu, niewiele mówią o rzeczywistej usterkowości auta. Podobnie awarie oświetlenia – są bardzo tanie w usunięciu, a mają wpływ na pozycję danego modelu. Z drugiej strony nawet notoryczne awarie urządzeń z zakresu komfortu, multimediów czy nawet skrzyń biegów nie będzie miały żadnego wpływu na ocenę auta.
Według mnie o wiele bardziej przydatne są raporty uwzględniające faktyczne usterki oraz koszty ich napraw. Dane takie udostępnia WarrantyDirect –brytyjska firma ubezpieczeniowa, która sprzedaje polisy będące rodzajem przedłużonej gwarancji aut. W indeksie „Reliability” są uwzględnione nie tylko zgłoszone awarie, ale także koszty ich napraw- podobne oceny ma auto psujące się częściej, ale usterki były tanie do usunięcia oraz takie, które zepsuło się statystyczny jeden raz, ale koszty naprawy solidnie zdrenowały kieszeń właściciela.
Należy brać pod uwagę, że dany model samochodu ma jedna ocenę, niezależnie od wersji silnikowej. A przecież bardzo często jest tak, że w danym modelu jeden silnik jest udany, a inny niestety nie i mocno zaniża pozycję auta w rankingu. Z drugiej strony można wskazać pojazdy, które są na całkiem dobrej pozycji, ale niektóre silniki (bardzo dużej mocy, które nie stanowią trzonu sprzedaży) potrafią wydrenować portfel właściciela.
Trzeba też pamiętać, że w naszych warunkach użytkowania samochodów (stan dróg, oszczędzanie na naprawach, gorsza jakość paliw, solenie dróg zimą) dane z rynków zachodnich mogą nie przekładać się dokładnie na statystyczny stan takiego samego modelu użytkowanego w Polsce.
Dodaj komentarz