Test rejestratora DBPower na Ambarella A7 – …tani i dobry?
Na forach czytam, że na prosty rejestrator jazdy trzeba wydać minimum 200-250 zł, co wystarczy na klon G1WH. Oczywiście są tańsze urządzenia, ale w mniej korzystnych warunkach pogodowych tak niewiele na nich widać, że użytkownicy poddają w wątpliwość ich przydatność.
Mój niedrogi klon G1W upadając rozintegrował się i musiałem kupić kolejny. Model G1W (ten starszy, z obiektywem 120°) wyprzedawany jest na ebayu w przeliczeniu już od 110 zł (uwzględniając wysyłkę).
Ale niewiele drożej – za niecałe 40 euro znalazłem rejestrator DBPower oparty na chipsecie Ambarella A7L50 zestawionym z sensorem OV4689 i szerokokątnym obiektywem 150°.
To fakt, że A7L50 jest systematycznie wypierany przez nowszy A7L70, ale mimo to parametry kamerki są nieco niż G1W. A ponieważ chodziło za mną sprawdzenie w boju serwisu Amazon długo się nie wahałem.
Uwzględniając powitalne 10 euro kamerka kosztowała mnie niecałe 130 zł (z darmową przesyłką). Tanio.
Bardzo tanio.
Ze względów budżetowych zaoszczędzono na wymyśleniu wpadającej w ucho nazwy. Ba, nawet jakiekolwiek nazwy. Mimo, że w jednym miejscu znalazłem oznaczenie C286, to nawet producent prezentuje je jako „DBPOWER 2.0″ Full HD 2560*1080P Car Black Box Car DVR Dash Cam Dashboard Camcorder Black Box with G-sensor, WDR, Night vision, 6-Glass Lens, Motion Detection-Ambarella A7 + OV4689, Black”, co zarówno dla testujących, jak i dla czytających testy nie jest zbyt wygodne.
Kamerka dotarła do mnie 14 kwietnia więc nazwałem ją Walerian.
Po otwarciu schludnego pudełeczka w ręce moje trafiło relatywnie ciężkie i całkiem nieźle wykonane urządzenie. Nieźle w stosunku do np. Xblitza Platinium (klon G1W), gdzie cienka trzeszcząca obudowa i rachityczne klawisze od początku wskazują na niskobudżetową konstrukcję. W przypadku Waleriana takiej taniości nie czuć.
Urządzenie nie należy do pięknych, ot zwykły klocek z małym ekranikiem, co postrzegam jako zaletę, bo nie mam zamiaru demontować go przy każdym wyjściu z auta.
W pudełku znajdują się dwa kable z wtyczką micro usb (krótki – do domu i długi – do auta), dobrze działająca i bardzo płaska przyssawka z obrotowym zasysaczem (wcześniej takiej nie widziałem, jest bardziej funkcjonalna od typowych), zasilacz z diodą i lakonicznie napisana w kilku językach obcych instrukcja.
Ciekawostką jest, że zasilacz ma standardowe gniazdo USB i nie jest na stałe połączony z kablem zasilającym. Jak się dłużej zastanowić rozwiązanie taki ma sens: jeśli chce się np. naładować telefon można skorzystać z wielogniazdowej ładowarki i zasilać zarówno telefon, jak Waleriana.
Obsługa kamery odbywa się poprzez cztery przyciski umieszczone pod ekranem. Są one wystarczająca duże i mają wyraźny klik. Ich znaczenie wyświetlane jest na ekranie bezpośrednio nad nimi.
Z boku Waleriana jest przycisk zasilania (kamera automatycznie startuje po załączeniu zasilania, więc nie sięgałem do niego często). Jest też przycisk reset, ale z uwagi na stabilna pracę rejestratora nie miałem potrzeby go naciskać.
Walerian obsługuje kary pamięci micro SD do 64 G i włada angielskim, hiszpańskim, niemieckim, rosyjskim i włoskim. Nie wiem, jak biegle włada innymi językami, ale z angielskiego raczej nie jest orłem. W menu są takie kwiatki: „Recycle Record” i „Park Mode”.
Niewielki rejestrator ma niewielki, 2” ekranik. Jest on wystarczający do ustawienia niemal wszystkich funkcji. Jedynie wprowadzenie własnej stopki trzeba robić na półślepo, bo na wyświetlanej klawiaturze niewiele widać. Na szczęście robi się to tylko przy konfiguracji.
Walerian może zapisywać wideo o parametrach:
2560x1080x30 fps
2304×1295 30 fps
1920×1080 30 fps z HDR
1920×1080 30 fps
1280X720 60 fps
z opcją dzielenia zarejestrowanego materiału na części o długości 1, 3 lub 5 minut
Można ustawić stopień kompresji (trzy opcje), włączyć / wyłączyć mikrofon, określić jaki informacje mają być widoczne na nagraniu (data, czas, stopka), ustawić czułość czujnika przeciążeń, balans bieli, kompensację ekspozycji, ustawić czas po jakim ma się automatycznie wyłączyć i czy ma wygaszać ekran w czasie pracy.
DBPower nie oferuje ostrzegania przed zmianą pasa, czy alarmu kolizyjnego.
Jakość nagrań jest dobra. Bez dopisku „jak na tak tani sprzęt”. Ona jest po prostu dobra. Ilość szczegółów, szumy, czytelność obrazu to wszystko jest lepsze niż w porównawczym klonie G1W. Jak na tę cenę jakość nagrań jest zdumiewająca i Walerian śmiało może konkurować z dwukrotnie droższymi rejestratorami.
Przy okazji – dobrym rozwiązaniem jest tryb 2560×1080 o stosunku boków 21:9. Tak nagrany obraz ma mniej zarówno nieba, jak i maski auta. Rejestruje się tylko to, co potrzebne, przez co efektywnie wykorzystuje się miejsce na karcie. Trzy minuty nagrania „super fine” zajmuje 450 720 KB w pliku mov z kodekiem h264.
Nagrania są zapisywane na prawie styk. Prawie oznacza utratę 0,13 sek tj. 4 klatek. (przy 30 fps). Przy prędkości autostradowej Walerian ślepnie na około 5 metrów. Dlatego warto włączyć pięciominutową długość zapisu pojedynczego pliku.
Jeśli ktoś chce nagrać długie ujęcie może włączyć tryb ciągły.
Strata pół promila materiału, zważywszy na koszt Waleriana, wydaje mi się do przełknięcia.
(W przyszłości sprawdzę, czy zjawisko występuje przy użyci karty szybszej niż C10/UI)
Mikrofon zbiera dźwięk czysto i wyraźnie, co w najtańszych urządzeniach wcale nie jest rzeczą oczywistą.
Bateria w zasadzie służy tylko podtrzymaniu zasilania do zadanego w menu wyłączenia urządzenia. Jeśli w Waleriana chce się korzystać poza autem trzeba zabrać powerbank.
Zalety:
– czysty, wyraźny i szczegółowy obraz, wręcz zdumiewający w tej klasie cenowej,
– płaska przyssawka z obrotowym zasysaczem,
– zasilacz z gniazdkiem USB umożliwiający alternatywne podłączenie zasilania kamery,
– niepozorny wygląd,
– 3-letnia gwarancja,
– niezwykle atrakcyjna cena.
Wady:
– strata 0,14 sek. przy zapisie dzielonym na części (testy na karcie UI/C10),
– niezbyt duży wyświetlacz,
– nie obsługuje polskiego języka,
– lakoniczna instrukcja obsługi,
– błędy w angielskim tłumaczeniu menu.
Dodaj komentarz