Audi Q7 – zapaśnik udający tancerkę. …i to z powodzeniem!
Dziewczęta szkolnego zespołu tanecznego wbiegły na scenę. Wszystkie smukłe i w błyszczących strojach. Za wyjątkiem jednej. To znaczy ona też była w błyszczącym uniformie, ale na pewno nie można było jej nazwać smukłą. Gdyby nie strój można by pomyśleć, że to kulomiotka, która pomyliła godziny występów. Wzrok publiczności skupiony był tylko na niej.
I ta zapaśnicza w przebraniu tancerki zdała sobie z tego sprawę, bo uśmiechnęła się uroczo, po czym fiknęła salto. Potem w miejscu jej głowy pojawiały się nogi, a następnie obeszła scenę dookoła. Na rękach.
Po chwili obróciła się do nas patrząc, jak szczęki publiki szorują po trawie. Dopiero kiedy pomachała nogami (bo wciąż była na rękach) tłum oprzytomniał na tyle, że huknęły brawa.
Nieprzypadkowo, kiedy pokonałem serię zakrętów audi ku siedem przypomniał mi się właśnie ten występ. Jedyna różnica była taka, że podczas owego pikniku moja szczęka oparła się o trawę, a teraz o miękki welurowy dywanik.
Audi Q7 jest naprawdę duże (ponad 5 metrów długości) i naprawdę ciężkie – grubo ponad dwie tony. I nie ma znaczka Porsche.
Nie ma więc mowy aby dobrze jeździło.
Jakimś jednak cudem ku siódemka jeździ po zakrętach, jak auto klasy D.
Z dobrze zestrojonym zawieszeniem.
I to przełączonym w tryb sportowy.
I o ile nie ma problemu, aby taki kloc nieźle przyspieszał – (wystarczy odpowiednio mocny silnik) i hamował (wystarczą odpowiednio szerokie opony połączone z wielkimi tarczami i wielotłoczkowymi zaciskami) to z zakrętami robi się problem.
Wysoko położony środek ciężkości, olbrzymi rozstaw osi i brak emblematu porsche nie pozwalają dużym suvom zakręcać. Niedawno jeździłem XC90, wcześniej GLSem i nie były to auta, które zwinnie poruszają się na zakrętach. A Audi Q7 pokonuje je z gracją. Sądzę, że to za sprawą fuzji grupy VAG z Porsche, stuttgarddzy czarodzieje zdradzili inżynierom z Ingolstadt kilka sztuczek, które sprawiają, że auto jeździ, jakby było o 600kg lżejsze.
Rzecz jasna Q7 nie jest tak zwinne, jak hothatch, automatyczna skrzynia potrzebuje chwili na zastanowienie, nie ma też jakiegoś szczególnie komunikatywnego układu kierowniczego, ale w swojej zapaśniczej klasie jest cudownie zwinne. Zresztą prowadziłem wiele nieporównywalnie lżejszych aut, które o takiej jeździe w zakrętach mogą tylko pomarzyć.
Choć muszę się przyznać do oszustwa – w audi jeździłem w trybie dynamic.
Zwykle slogany reklamowe są tylko kierunkiem, do którego aspiruje dana marka. Jednak przewaga dzięki technice okazuje się tu prawdziwa.
Po pierwsze pneumatyczne zawieszenie – w trybie dymamic opuszcza auto obniżając jego środek ciężkości. Ogranicza także przechyły na zakrętach.
Po drugie – skrętna tylna oś powoduje wirtualne skrócenie samochodu i fenomenalnie zacieśnia skręt. Do tego w manewrach auto się łamie, jak malutkie auta miejskie.
Jednak Q7 ma pewien feler – jest genialnie wyciszone, co w połączeniu z doskonałym filtrowaniem nierówności jezdni przez pneumatyczny zawias powoduje totalny brak poczucia prędkości. Trzeba zamówić HUD, bo inaczej w zakręty wjedzie się z tak nierozsądną prędkością, że żadna magia nie poskromi fizyki.
Jeśli szukasz dużego, siedmiomiejscowego suva koniecznie przejedź się Audi Q7. Koniecznie na pneumatyce i ze skrętną tylną osią.
I weź czapkę pilotkę (albo inną z podtrzymywaniem szczęki).
Tekst nie jest elementem współpracy z producentem ani dystrybutorem. Żaden podmiot nie miał wpływu na wyrażane przeze mnie opinie.
Dodaj komentarz