Nie oceniaj komisu po …ogłoszeniu!

Konsultantka na infolinii salonu samochodów używanych profesjonalnie wyjaśniła sprawę:

– W naszym systemie nie widzę zapisów o przedłużonej fabrycznej gwarancji auta. Taką informację uzyska pan podczas oględzin samochodu, doradcy dysponują pełną dokumentacją tego pojazdu. Zapraszam na zapoznanie się z samochodem i jazdę próbną dziś o godz. 17:30.

Dwulatek,  30 tys. przebiegu, kupiony w Polsce, od pierwszego właściciela,  bezwypadkowy, z dwustukonną benzyną.  I w dodatku w akceptowalnej cenie. Nie było co zwlekać –  prosto po pracy pojechałem do Piaseczna.

„Niemal 2 miliony zadowolonych klientów w 25-letniej historii firmy.”

Na miejscu okazało się, że samochód nie jest tak łatwo odnaleźć wśród kilkuset aut na placu. W końcu udało się – stal na ekspozycji w salonie, bo to auto „premium” (przynajmniej wg komisu).

Zaczęło się z grubej rury – auto jest po naprawie lakierniczej maski. Ale to nic takiego. .. pewnie jakiś kamyk. No i nie wiadomo, czy auto jest na gwarancji, chyba trzeba będzie zadzwonić do ASO…

– A tu co się stało? Zapytałem pokazując wyrwane wejście wiązki elektrycznej pod podłogę bagażnika.

Doradca elegancko  wybrnął z zakłopotanie … to pewnie przy sprzątaniu auta. …ktoś zahaczył o wiązkę.

Stan wysprzątania auta ewidentnie nie wskazywał, by ktokolwiek przykładał się do tej czynności, ale ponieważ auto ogólnie prezentowało się całkiem dobrze poprosiłem o wyprowadzenie go na jazdę testową.

– …ale ono stoi w salonie i nie można nie wyjechać.

–  Przecież  umówiłem się na oględziny i jazdę. Jak mam podjąć decyzję o zakupie bez jazdy próbnej?

– Jazdę próbną będzie pan mógł odbyć przy finalizowaniu transakcji.

Autentycznie mnie zatkało, chociaż już wcześniej słyszałem podobny tekst. Ale wtedy to była oferta prywatna a teraz jestem w salonie „wiodącego dealera samochodów używanych” więc po kulturalnym acz stanowczym wyrażeniu swojego oburzenia i ubolewania z powodu straty czasu teatralnie odwróciłem się na pięcie i wyszedłem (bez trzaskania drzwiami).

„Umożliwiamy skorzystanie z długiej jazdy próbnej”

Po kilku minutach zadzwonił  telefon:

– Menadżer zgodził się na jazdę próbną, wyprowadzamy auto. Czy pan jest jeszcze w salonie?
Byłem trzy przecznice dalej, ale zawróciłem.

Postawiłem sprawę jasno: obecnie jeżdżę w miarę mocnym autem, chciałbym sprawdzić czy ten silnik w połączeniu z automatem da mi porównywalną z moim samochodem dynamikę. Chciałbym pojechać na drogę, po której mogę bezpiecznie rozpędzić auto do 90 km/h. Chcę też sprawdzić zachowywanie pasywnego zawieszenia.

Wjechaliśmy na uliczkę osiedlową:
– Tu ma pan 400 metrów i  może pan przetestować samochód.
– Przecież tu jest ograniczenia do czterdziestu!
– Jak pan chce to ja rozpędzę auto.
– Ale to ja mam go kupić, nie pan. Na tym odcinku mogę tylko sprawdzić jędrność zawieszenia – po czym delikatnie pochyliłem auto na lewo i prawo, bo uliczka była pusta. Nim zdołałem zrobić to nieco intensywniej dorada zagrzmiał:
– Proszę tak nie robić! Rozbije pan auto!
– To jak mam sprawdzić pracę zawieszenie w łuku? Może pojedźmy na drogę, która ma zakręt?
– Możemy tylko jeździć po tej ulicy. Na jej końcu trwa remont – może pan przejechać po dziurach…

W trybie pilnym pożegnałem się z tą, (niby) próbną, jazdą. Przywitałem się za to z menadżerem salonu aut używanych, któremu wylałem zarówno zażalenia, jak  i oczekiwania.
Było szczere „przepraszam” i tłumaczenie, że mają wykupione ubezpieczenie tylko na tę uliczkę. A wszystkie auta są ich własnością i bardzo się o nie boją. Ale postara się zdobyć pozwolenie dyrektora na wyjazd tym autem nieco dalej. A nawet się zgodził wysłać doradcę z samochodem do Warszawy, abym kolejnego dnia nie tracił czasu na dojazd do Piaseczna.


Czy moje oczekiwania są za duże?
A może  tak rozbestwiły mnie salony samochodowe?

To niestety prawda, bo niedawno odbyłem jazdę próbną autem marki premium.  Sam pojazd nie był jakoś szczególnie wielki, szybki, czy kosztowny. Ale znaczek na masce nie pozostawiał wątpliwości – 100% premium. I taka też była obsługa klienta. Auto do jazdy testowej dostałem późnym popołudniem a dealer wręczając kluczyki miał tylko dwa warunki: proszę oddać samochód jutro do dwunastej i zmieścić się w limicie 200 km.

Happy end!
…po kilku dniach komis zadzwonił i umówił się ze mną na następny dzień na podstawienie auta i jazdę testową w Warszawie.
Na spotkanie nikt nie przyjechał. 
Kilka godzin po terminie spotkania zadzwonił telefon: jeśli chcę odbyć jazdę testową – zapraszamy …do Piaseczna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.